aaa4 |
Wysłany: Czw 12:04, 24 Sie 2017 Temat postu: |
|
-Nie. Lubie ludzi, a gwizdze na mrowki, nie obchodzi mnie, czy i co sobie mysla ani czego chca. A przeciez nawet mrowki czegos pragna. Dlaczego mialoby byc inaczej?-Racja - przyznal Danglard.
-Zdarzylo sie panu popelnic blad, ktory doprowadzil do oskarzenia niewinnego czlowieka, Danglard?
-Przegladal pan moje akta? - zapytal Danglard, zerkajac katem oka na Adamsberga, ktory palil papierosa i rysowal.
-Gdybym powiedzial, ze nie, zarzucilby mi pan, ze bawie sie w magika. Ale ich nie czytalem. Co sie wydarzylo?
-Chodzi o pewna dziewczyne. Bylo wlamanie do sklepu jubilerskiego, w ktorym pracowala. Z pelnym przekonaniem udowadnialem, ze byla wspolniczka wlamywaczy. Wlasciwie to bylo oczywiste. Jej sposob zachowania, niespojnosc zeznan, dziwactwa, a przede wszystkim moj policyjny wech, rozumie pan? Skazali ja na trzy lata, po dwoch miesiacach odebrala sobie zycie w celi i to w potworny sposob. A wkrotce potem okazalo sie, ze byla calkowicie niewinna, nie miala z tym wlamaniem nic wspolnego. Dlatego teraz przekleta intuicja, te cholerne oznaki, ktore potrafi pan wyczytac z twarzy, to dla mnie tylko grozna bzdura. Od tamtej sprawy zamiast na wrazeniach i wewnetrznych przekonaniach opieram sie na banalnych sladach i typowo ludzkiej niepewnosci.
Danglard wstal.
-Chwileczke - zatrzymal go Adamsberg. - Niech
pan nie zapomni o wezwaniu pasierba Vernoux.
Adamsberg przez chwile milczal. Byl zaklopotany. Zle sie stalo, ze po tego rodzaju dyskusji musial poinfor- |
|